środa, 29 listopada 2017

Czy wyjdą ze skorupy?

Bogusław Linda, aktor, reżyser, męska twarz polskiego kina został ambasadorem kolejnej odsłony akcji Kampanii Przeciw Homofobii (KPH). Tym samym dołączył do innych znanych osób popierających akceptację osób homoseksualnych, takich jak chociażby Dorota Wellman, Maryla Rodowicz, czy Natalia Przybysz.

W nagraniu opublikowanym na oficjalnym kanale YT KPH (materiał zamieściłem na końcu tekstu) Bogusław Linda mówi o rzeczach ważnych dla niego i innych ludzi. 
Przede wszystkim o wolności osobistej (używa określenia prywatnej), do której każdy powinien mieć prawo niezależnie od przekonań, konstrukcji biologicznej, czy psychicznej.
Dlatego - w jego opinii - dopóki człowiek nie robi krzywdy innemu człowiekowi, powinien mieć wolność decydowania o sobie. 

Jednocześnie zachęca tych, którzy nie akceptują takiej miłości, aby wyszli ze skorupy. Aby spojrzeli na osoby homoseksualne bez uprzedzeń, a być może okaże się, że są to naprawdę interesujące persony. Takie, które warto poznać.

W materiale wyznaje też, że w jego własnym odczuciu nadawał się do zagrania roli geja w filmie. Niestety nigdy do tego nie doszło, a jedyny reżyser, który mu to proponował (Janusz Zaorski) z jakiegoś, nieznanego aktorowi powodu, zrezygnował z tego pomysłu.

Materiał Kampanii Przeciw Homofobii będzie dla wielu osób sporym wyzwaniem. Zwłaszcza dla tych lubiących, czy podziwiających Lindę, a jednocześnie darzących niechęcią lub nienawiścią osoby homoseksualne.

Będą one bowiem musiały poradzić sobie z napięciem, które wypowiedź aktora w nich wytworzyła (opisuje to precyzyjnie teoria dysonansu poznawczego Leona Festingera). Tak, aby ujednolicić własne myśli i sądy.

Dlatego jedni pewnie przemyślą swoje nastawienie wobec osób homoseksualnych i uznają, że może rzeczywiście nie ma w tej preferencji nic złego, czy zdrożnego. W ten sposób wciąż będą mogli pozytywnie oceniać aktora i jego aktywność.

Inni odrzucą przekaz, a samego Lindę być może nawet znienawidzą.

Zarysy tych reakcji pojawił się już zresztą w dodanych pod filmem komentarzach (pisownia oryginalna):
1.      Mimo tego ze nie popieram nahalnej homopropagandy, to bardzo sensownie sie wypowiedzial. Zawsze uwazalem, ze to madry czlowiek jest.
2.      Panie Bogusławie. Zawsze byłam oporna na pana wdzięki, bo za dużo kobiet się w panu kochało, a ja nie lubię tlumów. Ale teraz chyba się w panu zakocham ❤️
3.      Wstyd Panie Bogusławie, wstyd.
4.      Serio? Czy może po prostu zaangażował się w kampanię by zaistnieć? Przepraszam za podejrzliwosc, ale jakoś nie chce mi się wierzyć.
5.   Zawsze uważałem, że to mądry człowiek, a od teraz uważam, że to debil.



poniedziałek, 27 listopada 2017

Co ona wie?

24 listopada osoby odpowiedzialne za prowadzenie profilu FB marki napoju energetycznego Devil Energy publikują poniższą grafikę, zachęcając jednocześnie do odznaczania dziewczyn, które lubią czuć smak Devila w ustach.

(Źródło: https://www.facebook.com/DevilEnergy/?hc_ref=ARQBO_yacmi18FfC7Pa7uXo4yDpl-keanTplNiykWOBGcY7iIqHxhuStrF8yJoHVzQo&fref=nf).

Obraz ze względu na czytelne aluzje do seksu spotyka się ze sporym oburzeniem. Autorom zarzuca się przede wszystkim seksizm i uprzedmiotowienie kobiet. Krytycy wskazują też na banalność przekazu i chęć wywołania medialnego szumu:

Kobieta 1: Żenujące. /…/ Jesteście żałośni, jeśli nie umiecie inaczej sprzedać produktu.
Kobieta 2: słabe i seksistowskie, żeby nie powiedzieć ch… ( nawiązując do reklamy).
Mężczyzna 1: Myślałem, że widziałem dno. A tu proszę- pukanie od spodu. To nie seksistowskie- to chamskie i poniżające.
Kobieta 3: Ojej. Seks! Penis! Hehe. Takie to zabawne i kontrowersyjne!
Nie no błagam... Poziom zerowy. Nie wiem czy jest strona 'Janusze reklamy', ale to idealnie by się tam nadało.

Oczywiście jest też niewielkie grono osób broniących kreacji. Przeważają wśród nich mężczyźni.

Mężczyzna 2: DYSTANS, oburzone tłuki- DYSTANS do świata. Zabawne, że wściekają się ci, którym się to JEDNOZNACZNIE kojarzy :) A z kontekstu ewidentnie wynika, że facet naleje jej zaraz do ust... napój energetyczny marki Devil 3:)
Mężczyzna 3: Więcej dystansu, są gorsze reklamy i porównania, jeśli kogoś to śmieszy to oznacza a automatu że jest amebą i seksistą ? Proszę Cie.. Żebyś widziała komentarze kobiet pod niektórymi zdjęciami modeli, to jest dopiero seksizm.

Za obronę kreacji im też się dostaje: 

Kobieta 4: Oczywiście komentarze "mężczyzn" sięgają dna. Panowie zachowujecie się jak niewyżyte knury. Szkoda mi was.

Dzień później na tablicy ląduje ten obraz:

(Źródło: https://www.facebook.com/DevilEnergy/?hc_ref=ARQBO_yacmi18FfC7Pa7uXo4yDpl-keanTplNiykWOBGcY7iIqHxhuStrF8yJoHVzQo&fref=nf).

Konstrukcja obrazu analogiczna. Przekaz zbliżony, choć zdecydowanie mniej jednoznaczny (w kontekście seksu zwrot zatopić usta nie jest pojęciowym odpowiednikiem terminu mieć w ustach).

Post spotyka się z mniejszą ilością reakcji. Są one jednak równie mocno krytyczne:

Kobieta 5:  reklama na poziomie gimbazy i pewnie na takim wykształceniu osoba odpowiedzialna za reklamę poprzestała
Kobieta 6: jeśli w kawale o żydzie i naziście w obozie koncentracyjnym zamienimy miejscami niemca i żyda kawał będzie mniej wstrząsający ale nadal wyjątkowo głupi. naprawdę zatrudniacie kretynów..
Mężczyzna 4: Czy wy ludzie naprawdę myślicie, że rozwiązaniem problemu przedmiotowego traktowania kobiet jest wprowadzenie przedmiotowego traktowania drugiej płci i że to załatwia sprawę. Czy naprawdę wasze życie sprowadza się tylko i wyłącznie, albo głownie do jednej sfery pokazanej w prymitywny i żałosny sposób?

Niektórym odbiorcom posunięcie prowadzących profil wydaje się jednak nie tylko podobać, lecz wręcz imponować:
Mężczyzna 5: No mistrzowie no :D Ciekawe czy dziś niektóre osoby okażą równie duże oburzenie :D Mam dziwne wrażenie, że nie bo to w naszym społeczeństwie działa tylko w jedną stronę...

Inni wskazują na zachowaną przez prowadzących profil równowagę. Rzecz w ich opinii wartą docenienia
Mężczyzna 6: Przynajmniej jest sprawiedliwie.

Posunięcie marki trudno usprawiedliwiać. Wykorzystała najprostsze z możliwych instrumentów koncentrowania uwagi na produkcie. Narzędzie na dodatek szkodliwe.

Jak wykazały badania chociażby Kyry Lanis i Katherin Covell u mężczyzn po obejrzeniu tego typu reklam (reklam z kobietami-obiektami seksualnymi) następował wyraźny wzrost akceptacji wobec przemocy seksualnej i skłonność do instrumentalnego ich traktowania. (Zob. D. Doliński,  Psychologiczne mechanizmy reklamy, Gdańsk 2008, s. 184).

Osoby odpowiadające za strategie komunikacyjne marek powinny tego typu kwestie uwzględniać. Inaczej stają się w pewnym stopniu współodpowiedzialni za szereg nieprzyjemnych zdarzeń. 

Na zakończenie pytanie: co producent marki Devil chciał w ten sposób osiągnąć? Zapewne głównym powodem publikacji grafik był potencjalny rozgłos i aktywizacja społeczności FB. Grupy, która dotychczasową aktywność profilową marki praktycznie ignorowała.

Widać to po statystykach: wpis z 21 listopada – 3 polubienia, 2 komentarze, oba zresztą dodane po opublikowaniu obu omawianych tu postów; wpis z 20 listopada – 3 polubienia, komentarzy 0; wpis z 14 listopada: 5 zróżnicowanych reakcji, 4 komentarze, wszystkie dodane po wybuchu afery.

Można zatem uznać, że producent założony efekt osiągnął. Marka stała się znaną. Czy przełoży się to na wzrost sprzedaży? Trudno w tym momencie wyrokować.

Wiadomo jednak, że przekładanie na tą sytuację pozytywnych przykładów wzrostu sprzedaży po kryzysie takich marek jak Tiger (właściciel: Grupa Maspex) może okazać się błędne.

Istnieją bowiem znaczące różnice. Po tym, jak wybuchła afera z grafiką zamieszczoną 1 sierpnia br. na instagramowym koncie Tigera (grafika deprecjonowała czyn powstańczy), właściciel Grupy Maspex przeprosił i przedsięwziął szereg kroków mających na celu zażegnanie kryzysu.
Specjaliści od wizerunku marki Devil cały czas zaś zdają się utrzymywać, że wszystko jest ok.

Po drugie Tiger był w momencie wybuchu kryzysu jedną z trzech najsilniejszych na polskim rynku marek (zob. http://www.hurtidetal.pl/article/art_id,19030-61/rynek-napojow-energetycznych-i%C2%A0izotonicznych/).
Marka Devil takiej pozycji nie posiada. I to może być dla niej zabójcze.

Można też założyć, że marka nie miała nic do stracenia. Dotychczas stosowane rozwiązania nie przynosiły żadnych wymiernych efektów, tylko angażowały siły / środki (konkurencja zbyt wysoko postawiła poprzeczkę).

Osoby odpowiedzialne za jej promocje postanowili zatem podkręcić przekaz. Czy było to słuszne posunięcie dowiemy się zapewne w niedługim czasie.

PS Podziękowania dla dr Moniki Kaczmarek-Śliwińskiej za możliwość skonsultowania kwestii prawnych odnośnie wypowiedzi zdawałoby się publicznych.

niedziela, 26 listopada 2017

Kampanie antyprzemocowe. Kobiety

Wczoraj obchodzony był Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Przemoc ta, przynajmniej w najbardziej radykalnych formach (zabójstwa, okaleczenia, ciężkie pobicia), stosowana jest przez mężczyzn przede wszystkim wobec żon, partnerek, kochanek. Głównym jej motywem jest zazdrość i chęć ich kontrolowania. Tak przynajmniej wynika z ustaleń psychologów ewolucyjnych. (Zob. D.M. Buss, Morderca za ścianą, Sopot 2014, s. 87-126). 

(Jednocześnie psychologowie ewolucyjni odrzucają mit męskiego spisku wobec kobiet. Zbyt mocno dostrzegalna jest rywalizacja wewnątrz każdej płci, aby taki koncept można było w ich opinii usankcjonować. 
Nie znaczy to oczywiście, że mężczyźni nie wprowadzają rozwiązań służących wyłącznie im, lub rozwiązań takich nie bronią. Praw, które podtrzymują patriarchalny porządek rzeczywistości. Zob. D.M. Buss, Psychologia ewolucyjna, Gdańsk 2001, s. 365).

Niektóre kultury przemoc wobec kobiet sankcjonują (a przynajmniej akceptują wybrane jej formy). Inne starają się mniej lub bardziej skutecznie zjawisku zapobiegać.
Poniżej przegląd kilku kampanii społecznych, które powstały w celu uświadomienia problemu i / lub ograniczenia jego występowania.

Co je czeka ze strony chłopców / mężczyzn?
Ukazuje to krótki film zatytułowany Dear dad przygotowany dla organizacji Care.no. Przyjęta w filmie rama narracyjna przedstawia rzeczywistość z perspektywy nienarodzonego dziecka. Dziecka płci żeńskiej, które zdaje sobie sprawę z zagrożeń, jakie na nie czyhają, najpierw ze strony chłopców, a później mężczyzn.

Nie prosi jednak ojca o ochronę, lecz o przerwanie pewnego układu. Stanu, który na przemoc wobec kobiet przyzwala. Składają się nań chociażby poniżające kobiety żarty, wulgarne odzywki, itp. Rzeczy wydawałoby się zupełnie niegroźne, mające jednak realne, fizyczne konsekwencje.


Włoski eksperyment
Czterech chłopców w wieku od 7 do 12 lat staje przed poważnym dylematem. Czy powinni uderzyć dziewczynę, tylko dlatego, że chce tego od nich osoba nagrywająca materiał? Wszyscy odmawiają.

Z ich wypowiedzi wynika, że mają silnie wpojoną zasadę, że dziewczyn się nie bije. Że przemoc wobec kobiet jest złem.


Pytanie tylko, czy tak samo postąpiliby, gdyby wokół nich nie było osób dorosłych (wszystko nagrywane jest na ulicy pełnej przechodniów). Gdyby do aktu przemocy nakłaniali ich rówieśnicy, a nie przeprowadzający eksperyment. I gdyby Martina, podstawiona przez eksperymentatorów dziewczyna, była od nich przynajmniej mniejsza. A całej sytuacji towarzyszyły znacznie silniejsze emocje… Trudno powiedzieć.

Przełamać izolację
Kobiety doświadczające przemocy często pozostawiane są same sobie. Ze względu na tabu, które tego typu zdarzeń dotyczą, spotyka je nierzadko społeczna izolacja.

Twórcy kampanii dla brytyjskiej organizacji Women’s Aid podjeli się próby jej przełamania.
W tym celu stworzyli interaktywny billboard, na którym umieścili wizerunek pobitej, posiniaczonej kobiety:


Dopóki nikt na ofiarę przemocy nie patrzył, obraz pozostawał ten sam. Jednak kiedy przechodzący obok spoglądali na jej wizerunek, siniaki z twarzy i ciała kobiety zaczynały znikać.
Urealniało to hasło kampanii: możemy to przerwać, wystarczy, że nie będziesz odwracał wzroku.

Gdyby wiedziała?
Czy gdyby kobiety wiedziały, jakie piekło zgotują im agresywni, brutalni wobec nich partnerzy, to czy wyszłyby za nich? Zapewne nie.

Niestety najczęściej kobiety tego nie wiedzą, lub też ignorują pewne sygnały, które powinny być dla nich ostrzeżeniem (wyzwiska, czy mniej brutalne formy przemocy na przykład po spożyciu alkoholu).

Rzeczywistość tą uświadamia peruwiański spot The Proposal (Oświadczyny)



Mężczyzna oświadczając się mówi to, czego żadna kobieta nie chciałaby nigdy usłyszeć. Że będzie ją nienawidził i bił. Że sprawi, że przestanie ufać sobie, oddając się w ten sposób całkowicie w jego ręce. Że będzie żyła w izolacji, na którą ją skaże, i będzie drżała na sam dźwięk sygnalizujący jego powrót do domu.
Następnie zaś pyta, czy zgadza się spędzić z nim resztę swojego życia?

Strategia paradoksalna
Ostatni spot, o którym chcę wspomnieć, ma w sobie coś z ducha stosowanej w terapii strategii paradoksalnej. Techniki polegającej na wystawieniu pacjenta na oddziaływanie czynnika będącego przez niego odbieranego jako sprzecznego z założeniem / wyobrażeniem terapii.

Tu swoistej terapii zostaje poddany odbiorca przekazu. W żaden sposób nie mógł bowiem być przygotowany na takie rozstrzygnięcie zaprezentowanej historii.


Oczywiście całe zdarzenie można było przedstawić w bardziej konwencjonalny sposób. Wątpliwe jednak, aby efekt był wówczas równie silny.

/W jednym z kolejnych wpisów przyjrzę się kampaniom mającym na celu przeciwdziałanie przemocy kobiet wobec mężczyzn. Zjawisku, o którym najczęściej niewiele się mówi/.


sobota, 25 listopada 2017

Problematyczna kampania

Od pewnego czasu przemieszczając się po ulicach Koszalina widuję billboardy kampanii Nie jeżdżę po alkoholu. Jest on sygnowany jak Kampania Pomorza Zachodniego.

Na plakacie oprócz hasła i informacji o nadawcy zamieszczono logo Pomorza Zachodniego oraz ludzką sylwetkę pozbawioną głowy wpisaną w strukturę znaku ostrzegawczego (głowa znajduje się na wysokości łydki postaci).   

Całość prezentuje się następująco:  


Rozumiem, że przekaz ma zostać odebrany jako ostrzeżenie. Sygnał, że decydując się na jazdę po spożyciu napoju wyskokowego można symbolicznie (realnie?) stracić głowę.

Pytanie tylko, na jakim poziomie i na jakiej płaszczyźnie komunikat ten ma oddziaływać. Nie ma w nim przecież w zasadzie niczego, co mogłoby wymiernie wpłynąć na kierowcę.

No może poza samym znakiem, na który kierujący nauczeni są reagować oraz informacją, z którą wielokrotnie już wcześniej mieli możliwość się zetknąć. I która jest im zapewne świetnie znana.

Akcji billboardowej nie towarzyszą żadne inne dodatkowe działania. A przynajmniej nic na ten temat nie udało mi się znaleźć w Internecie.

Być może jest to po prostu kontynuacja kampanii z 2016 roku realizowanej przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego w partnerstwie z Wojewódzkim Ośrodkiem Ruchu Drogowego w Szczecinie. Działań, o których więcej można przeczytać pod adresem:  http://www.wws.wzp.pl/zwalczanie-uzaleznien/aktualnosci/wystartowala-kampania-informacyjna-nie-jezdze-po-alkoholu.  

Piszę o tym, bo mam wrażenie, że jest to kolejna z licznych akcji społecznych, które przeprowadzane są wyłącznie w celu odhaczenia pewnego typu aktywności przez władze lokalne. Takich, których obowiązek realizacji nałożony jest na nie odgórnie.

Kampanie te łączy to, że niczego w zasadzie nie zmieniają (trudno czasem nawet znaleźć informacje na temat jakichkolwiek konkretnych ich celów), ale decydenci mogą czuć się komfortowo. Ostatecznie podjeli konkretne działania.

PS Akcja z 2016 roku z billboardami Henryka Sawki miała na celu przypomnieć, że jazda pod wpływem alkoholu, jak i innych środków psychoaktywnych, naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo innych użytkowników ruchu drogowego. Miała też zwrócić uwagę na wiele szkodliwych i nieprawdziwych przekonań na temat skutków spożywania alkoholu. Do takich często błędnie powtarzanych mitów należą stwierdzenia typu: po kilku godzinach snu po wypiciu alkoholu można prowadzić auto, tłusty posiłek, zimny prysznic lub mocna kawa postawią kierowcę na nogi. (Źródło: http://kampaniespoleczne.pl/ala-ma-asa-a-as-ma/).

Pytanie tylko, jak cele te realizuje przygotowany na potrzeby kampanii projekt billboardu? (Patrz poniżej). W moim odczuciu w bardzo niewielkim stopniu.


piątek, 24 listopada 2017

To nie jest kampania dla młodych ludzi

Właśnie obejrzałem spoty kampanii społecznej Z dala od alkoholu. Stanowią one element działań, których celem ma być promowanie trzeźwość u osób młodych (obok strony www, profilu FB, plakatów i ulotek).

Kampania realizowana jest w województwie zachodniopomorskim przez Stowarzyszenie Równość Na Fali. Środki na jej przeprowadzenie pochodzą z Wojewódzkiego Programu Przeciwdziałania Uzależnieniom na lata 2012-2020, ujętych w budżecie Województwa Zachodniopomorskiego w 2017 r. (Informacje za: http://zdalaodalkoholu.pl/).

Zanim wyjaśnię, dlaczego w mojej opinii kampania ta nie przyniesie szczególnych efektów pozwolę sobie wkleić jej zapowiedź:


Już pierwszy pojawiający się w materiale napis sygnalizuje, że za chwile pojawią się prawdziwi ludzie. Następny, że ich historie są prawdziwe. Opowieści o tym, jak alkohol zrujnował im życie.

W kolejnych, ponad dwuminutowych spotach, poznajemy te osoby bliżej (na początku odpowiadają na pytanie Kim jestem).
Osób tych jest sześć. Ania jest alkoholiczką i narkomanką. Ma 17-letniego syna. Magda ma 29-lat i trójkę dzieci. Radek jest dojrzałym mężczyzną, alkoholikiem. Człowiekiem po licznych przejściach. Tomek podobnie. Artur jest byłym żołnierzem, mężem, ojcem. Mężczyzną, który w tych dwóch ostatnich obszarach - bycia ojcem i mężem - mocno zawiódł. I chciałby za to przeprosić. (Wszystkie materiały zamieszczono na kanale YT: https://www.youtube.com/channel/UCERRF1rsFTFCn4CCaYpYBFQ).

To co oprócz zmagania z alkoholem łączy te osoby to fakt, że wszystkie one są znacznie starsze od członków grupy docelowej kampanii.

Wątpliwe zatem jest, aby ich opowieści zostały przez młode osoby zinternalizowane. Być może poczują one pewien dyskomfort, lekki lęk, ale chwilę później nawet te uczucia najprawdopodobniej wyprą. Z ich perspektywy będą to opowieści osób, z którymi nie będą potrafili się zidentyfikować.

Gdyby w spocie pojawił się młody alkoholik, który pobił lub zabił kogoś pod wpływem alkoholu i teraz odsiaduje karę w więzieniu, czy w poprawczaku, to oddziaływanie byłoby prawdopodobnie mocniejsze.

Gdyby wysłuchali historii porzuconej 19-letniej dziewczyny-alkoholiczki wychowującej w domu samotnej matki dwójkę małych dzieci pewnie odebraliby to jako ostrzeżenie. I, po jego obejrzeniu, zastanowili się nad tym, czy warto na imprezie pić na umór.
(W to, że nawet takie historie odstraszyłyby ich od alkoholu nie potrafię uwierzyć. Zbyt mocno alkohol łączy się w naszej kulturze z przyjemnością i dorosłością. Rzeczami, których młode osoby zbyt intensywnie pożądają).

A tak mają przed sobą 6 osób, które w ich odczuciu przegrały w jakimś stopniu życie. Na ile uznają, że ich własne losy po przedwczesnym zetknięciu z alkoholem mogą potoczyć się podobnie – trudno powiedzieć.
Można jednak przyjąć, że w tym wieku raczej dokonuje się pozytywnej projekcji przyszłości. Fakt, który został potwierdzony w licznych badaniach (np. Neila Weinsteina).

Na zakończenie jeszcze jedna krytyczna uwaga. 17 listopada na profilu FB kampanii zamieszczono taką oto informację:
Wiecie że alkohol to najczęściej wybierana przez młodzież substancja psychoaktywna? Jest ona bardziej popularna niż papierosy i narkotyki. Według badań zrealizowanych w 2015 r. na grupie 15 -18 - latków, w czasie ostatnich 30 dni przed badaniem 13% uczniów z młodszej grupy wiekowej i 20% ze starszej chociaż raz upiło się w takim stopniu, że doświadczało zaburzeń równowagi, mowy lub nie pamiętało co się z nimi działo.

Pytanie, czy młode osoby, do których informacja ta dotrze odbiorą ją jako ostrzeżenie, czy może jako coś, co w ich własnych oczach usprawiedliwi ich, gdy sięgną po najczęściej wybieraną przez młodzież substancja psychoaktywną /…/ bardziej popularną niż papierosy i narkotyki. Ostatecznie przecież skoro jest tak popularna, to czemu jej nie spróbować. 

środa, 22 listopada 2017

Nieszczęsne polskie kampanie na rzecz prokreacji

Polskie Ministerstwo Zdrowia do końca 2017 roku realizować będzie słynną już kampanię o nazwie Króliki.



Słynną, gdyż pomimo stosunkowo sympatycznej formy (patrz powyższy spot) spotkała się ze zdecydowanie negatywnym przyjęciem. Przede wszystkim dlatego, że w infantylny sposób podchodzi do czegoś, co powinno być mądrym, odpowiedzialnym i świadomym wyborem – do ojcostwa.

Podobnie nieprzychylne przyjęcie spotkało w 2015 roku spot Fundacji Mamy i Taty: Nie zdążyłam zostać mamą. Żałuję. Jego autorom zarzucano uproszczone podejście do kwestii indywidualnych wyborów (ocenianie go jako przejawu materializmu i egoizmu) oraz nieuwzględnienie tego, że wiele kobiet nie chce definiować się przez fakt posiadania dzieci. I mają do tego pełne prawo.


Kilka lat wcześniej podobna krytyka spadła na Instytut Matki i Dziecka za ten oto komunikat:  


Nic dziwnego – on także budował obraz młodych egoistów, którzy zamiast o dzieciach myślą o odkurzaczu, czy telewizorze plazmowym. Na dodatek w reklamie wszystko to przedstawiono poprzez nawiązanie do porodu. Gorszego wyboru nie sposób chyba było dokonać.

Od strony zastosowanych rozwiązań perswazyjnych wszystkie trzy kampanie z góry skazane były na odrzucenie przez znaczną grupę odbiorców.

Pierwsza ze względu na fatalne konotacje wykorzystanej w spocie figury królika, a także pominięcie w nim roli partnerki, potencjalnej matki.

Druga za mówienie w zasadzie tego, co kobiety i tak wiedzą. I niekoniecznie życzą sobie, aby ktoś im o tym przypominał. Zwłaszcza w takiej formie.

Trzecia za obraźliwy dla odbiorców przekaz (niezależnie zresztą od tego, na ile w pewnych przypadkach przedstawiona rzeczywistość odpowiada prawdzie).

Oznacza to, że przedsięwzięte działania nie mogły być, ani nie będą skuteczne. Wzbudzają zbyt duży opór. 

Pomijając zresztą fakt, że trudno uwierzyć, aby jakakolwiek kampania reklamowa była w stanie szczególnie mocno wpłynąć na wybory w tej jakże delikatnej materii. Regulowanej zdecydowanie silniej przez biologię (naturę), niż przez kulturę.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Niezmienny smak od 1960 roku, czyli wielkoformatowa reklama Brok(a)

Od pewnego czasu marka piwa Brok, której właścicielem jest spółka Van Pur SA reklamuje się w Koszalinie tego typu plakatami wielkoformatowymi:



(O odwróconej wersji plakatu pisałem tu: https://tylkooreklamie.blogspot.com/2017/11/odwrocone-reklamy.html).














Na pierwszym planie widzimy stojące na stoliku butelki piwa Sambor i Martin. W tle wiszący na ścianie z czerwonej cegły obraz z grafiką budynku starego browaru (grafika ta – jak przekazał mi Pan Krzysztof Urbanowicz, znawca i pasjonat koszalińskiej historii – pochodzi z papieru firmowego browaru).

Na górze kreacji znajduje się napis: NIEZMIENNY SMAK OD 1960 ROKU. Nieco niżej zamieszczono wektorowe logo Brok(a) oraz, na jego poziomie, tekst: SYMBOL REGIONU WARZONE W KOSZALINIE. Napisy oraz logotyp zostały zapisane wersalikami.

Widać zatem, że osoby odpowiedzialne za markę budują jej wizerunek w oparciu o trwałość (niezmienność) smaku i regionalność. Coś, co obecnie, w dobie pewnej mody na tradycję i lokalność jest całkiem sensowną strategią. 

I generalnie nie pisałbym o tej kreacji, gdyby nie dwie kwestie. Takie, które przy pobieżnym, charakterystycznym dla odbioru reklamy oglądzie (tor peryferyjny) nie rzucają się być może w oczy. W momencie jednak przetwarzania komunikatu na nieco głębszym poziomie (tor centralny) budzą pewne zdziwienie.

Po pierwsze chodzi o umieszczenie na plakacie butelek dwóch marek, które na rynek weszły dopiero po okresie transformacji w Polsce – Sambora i Martina. I które w chwili pojawienia się na sklepowych półkach pozycjonowane były jako browarnicza nowość.

Ich ulokowanie w komunikacie zapewniającym o 57-letniej tradycji niezmiennego smaku można zatem uznać za mocno kontrowersyjne. I chyba za nie do końca zgodne z prawdą.

Druga, mocno powiązana z pierwszą kwestia to w ogóle przywołanie w reklamie lat 60. XX wieku. Czasów, w których Koszalińskie Zakłady Piwowarsko-Słodownicze nie słynęły z wysokiej jakości swoich wyrobów. Wręcz przeciwnie.

Może zatem lepiej byłoby poprzestać na haśle: NIEZMIENNY SMAK + SYMBOL REGIONU WARZONE W KOSZALINIE? (Ewentualnie: TRADYCJA OD 1874 ROKU + SYMBOL REGIONU WARZONE W KOSZALINIE). 
Zapisów, do których nikt nie mógłby mieć żadnych zastrzeżeń.

(Podziękowania dla red. Andrzeja Mielcarka i red. Piotra Pawłowskiego za pomoc w ustaleniu dat wejść marek Broka na rynek).

sobota, 18 listopada 2017

Pełna choinka?

Od kilku lat Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej i Polskie Radio Koszalin organizują w okresie świątecznym akcję nakierowaną na pomoc dzieciom z niezamożnych rodzin oraz dzieciom chorym.
Nosi ona nazwę Pusta choinka.

W Koszalinie akcja odbywa się w Centrum Handlowym Atrium. W nim na jeden dzień staje choinka, na której zawieszone są ozdoby z informacją o imieniu, wieku i potrzebie danego dziecka. Każdy, kto wówczas odwiedzi centrum może taką ozdobę zdjąć i poprzez zakup wskazanego daru spełnić czyjeś marzenie (http://www.gk24.pl/wiadomosci/koszalin/art/4638633,pusta-choinka-w-koszalinie-akcja-w-ch-atrium-trwa-wideo,id,t.html, 18.11.2017).


W tym roku Pusta choinka odbędzie się 9 grudnia. Reklamowana jest tym plakatem:



Plakat utrzymany jest w stonowanej kolorystyce niebiesko-zielono-białej z elementami czerwieni. Na górze mamy informacje o miejscu, dniu i godzinach wydarzenia (informacja o miejscu sprowadzona została do wyeksponowania logotypu Atrium).

Poniżej zamieszono nazwę akcji oraz jej graficzną reprezentację – choinkę z czerwonym serduszkiem zawieszonym na jednej z gałęzi. Obok serduszka ulokowano wezwanie do działania Możesz pomóc! Na dole zaś znalazły się logotypy organizatorów. 

Przyglądając się temu komunikatowi cały czas nurtuje mnie pytanie, czy sama akcja nie powinna nosić innej, bardziej afirmatywnej nazwy, na przykład Pełna choinka?  Ostatecznie to jest jej właściwy cel – uczynienie świątecznej choinki (często zresztą symbolicznej) pełną darów.

Użycie przymiotnika pusta choć pewnie wywiera wpływ poprzez wskazanie braku i możliwości jego wypełnienia, to jednak ma pewną wadę. 

U części ludzi może powodować dyskomfort, który zamiast do pomagania (postawa pozytywna), skłoni ich do unikania udziału w projekcie (postawa negatywna).
Reakcji stojącej w sprzeczności do tej oczekiwanej przez organizatorów.

czwartek, 16 listopada 2017

Najgorsze polskie reklamy audiowizualne

Dzisiaj byłem na nagraniu w Telewizji Kablowej Max w Koszalinie. Rozmowa z redaktorami Piotrem Pawłowskim i Joanną Wyrzykowską dotyczyła ostatniej kampanii Ministerstwa Zdrowia na rzecz intensyfikacji narodowej prokreacji.

Po spotkaniu zamieniliśmy jeszcze kilka zadań na temat najbardziej fatalnych kreacji reklamowych. Takich, które u odbiorcy wywołują złość, zażenowanie, sprzeciw.

Po powrocie do domu pomyślałem, że jest to niezwykle ciekawe zjawisko. Godne, aby stać się tematem wpisu na blogu. 

Poniżej zamieszczam te z polskich reklam audiowizualnych, które w moim przekonaniu stanowią absolutne arcydzieła á rebour. 

Pierwszą jest reklama stołów bilardowych Radley pt. Partyjka. Spot, który odkryłem w tym roku, i który zdemolował mój dotychczasowy subiektywny ranking najgorszych polskich reklam.


Niewiele wyższy poziom reprezentują spoty papierosów elektronicznych Cigger (dwa z nich zamieszczam poniżej). Aż trudno uwierzyć, że Olaf Lubaszenko, naprawdę niezły aktor i reżyser filmowy, zgodził się w nich wystąpić.




Kolejnym materiałem godnym uwagi jest reklama pistoletu-wiatrówki Anics. Oglądając spot można odnieść wrażenie, że reżyser i scenarzysta byli pod znacznym wrażeniem dopiero co obejrzanego filmu Woody Allena Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać. Inaczej skąd mogłoby się w nim znaleźć tyle pseudofreudowskiej symboliki.



Na zakończenie lokalny wkład w świat reklam budzących konsternację. Tą cegiełką są reklamy PittBull Energy Drink, wyprodukowane przez koszalińską Stocznię Filmowców. 
Co ciekawe i symptomatyczne pierwsza z nich o nazwie Pierwsze uderzenie zapowiadana była jako pierwsza z dwunastu super śmiesznych reklam produktu (https://www.youtube.com/watch?v=oOhaHWB6n-U&t=27s). Po ich obejrzeniu aż trudno w to uwierzyć.





Hipnotyczne doznanie

Dzisiaj na aukcji w Nowym Yorku sprzedany zostanie ostatni pozostający w prywatnych rękach obraz Leonarda da Vinciego – Salvator Mundi (Zbawiciel świata). Szacuje się, że osiągnie on cenę powyżej 100 milionów dolarów.

Na potrzeby promocji wydarzenia dom aukcyjny Christies we współpracy z fotografem Nadavem Kanderem przygotował ten materiał:


Kamera była ukryta tuż przy obrazie. Cała późniejsza praca polegała na doborze muzyki i wyborze osób, których reakcję na obraz możemy oglądać. Efekt jest hipnotyzujący.

Całość trwa 4 minuty 14 sekund. Jest to nawiązanie do zdania z Ewangelii św. Jana And we have seen and testify that the Father has sent his Son as the Saviour of the World.

(Więcej: http://www.christies.com/Features/The-world-is-watching-8723-3.aspx).

Dla kogo ambitne kino?

Stykając się z różnego typu komunikatami reklamowymi można nierzadko dostrzec w nich rzeczy zaskakujące. Przykładowo pewne koszalińskie studio bezpiecznego opalania nosi nazwę... Extreme (fot. 1). To trochę tak, jakby psa rasy york nazwać Killer.  Brzmi groźnie, ale włamywacza nie powstrzyma.

                                                              (fot. 1)

Ostatnio podobną niespójność dostrzegłem na plakacie Centrum Kultury 105 w Koszalinie. Mianowicie przy Dyskusyjnym Klubie Filmowym czytamy, że jest to: kino ambitne dla każdego.

Nie ukrywam, że mocno mnie to zaskoczyło. Zawsze bowiem żyłem w przeświadczeniu, że to, co odróżnia kino ambitne od komercyjnego, to właśnie fakt, że nie jest ono dla każdego. W końcu przecież jego odbiór wymaga pewnego przygotowania, pewnej wiedzy.

Wydaje się zatem, że reklama powinna to uwzględnić. Ktoś jednak uznał, że komercyjnie skuteczniejszym będzie przekaz egalitarny. I taki znalazł się na plakacie.

Gdyby tak samo myśleli organizatorzy Buenos Aires International Festival of Independent Cinema to wydarzenie to nie przyciągałoby corocznie tak wielu widzów. I pewnie nigdy nie powstałyby tak świetne kreacje jak ta:



Odwrócone reklamy

Jakiś czas temu moją uwagę przykuła pewna reklama. Wyglądała tak, jakby ktoś ją przypadkowo albo intencjonalnie źle powiesił.

Zrobiłem zatem zdjęcie (fot. 1) zastanawiając się jednocześnie nad ewentualną korzyścią takiej jej ekspozycji. 


Z jednej strony przyciągała bardziej uwagę (bodziec niestandardowy), z drugiej traciła na czytelności. O ile bowiem jeszcze pieszy mógł się zatrzymać, przechylić głowę i odczytać komunikat, to w przypadku kierowców było to w zasadzie niewykonalne. A tego typu reklamy – jak się zakłada – mają oddziaływać na obie te grupy odbiorców.

Dodatkowo przy takim jej układzie nazwa podmiotu oferującego usługę stawała się jeszcze mniej czytelna. 
A przecież ona powinna być tym, co błyskawicznie się rozpoznaje i, przy pewnej dozie szczęścia, zapamiętuje.


(fot. 1)

Kilka dni później przechodząc tą sama ulicą spostrzegłem, że siatka wisi już „prawidłowo” (fot. 2). W tym układzie logotyp był w zasadzie tym, co obok ceny najbardziej się w kreacji wyróżniało.

                                                                  (fot. 2)

Kilka tygodni później natknąłem się na kolejną „odwróconą” reklamę (fot. 3). Tym razem regionalnego piwa. Ona również po krótkim czasie ekspozycji wróciła do standardowego położenia.





Jaki był cel tych działań pozostaje dla mnie zagadką (oczywiście wciąż nie wykluczam serii zwykłych pomyłek). 
O ile bowiem w odniesieniu do reklamy prasowej istnieje przekonanie, że tego typu prosty zabieg może zwiększyć zauważalności reklamy (w końcu odróżnia się ona od innych), wpływając dodatnio na jej skuteczność, to w przypadku billboardów tego typu działanie może być znacznie mniej efektywne.



Gazetę można bowiem w każdej chwili odwrócić, tak aby bez żadnych utrudnień zapoznać się z przekazem. Billboard takiej szansy nie daje. 

Niewidoczna strategia

Lubię reklamy denimking.pl . Dałem zresztą już temu kiedyś wyraz: https://fragmentyrzeczywistosci.blogspot.com/2017/04/o-marko-boska-czyli-w-koncu-kreatywne.html .

Ostatnia kreacja (zdj. poniżej) mocno jednak rozczarowuje. Przede wszystkim dlatego, że nie sposób dostrzec w niej jakiegokolwiek aspektu strategicznego.

                                             
                                                                              (Zdj. P.S.)

Wcześniejsze rozwiązania były zdecydowanie inne. Billboard z hasłem Tu mamy morze dżinsów wskazywał na szeroki wybór. Ten z pomnikiem Mickiewicza odsyłał zgrabnie do ulicy, przy której mieści się koszaliński sklep outletu.

Najnowsza kreacja w zasadzie niczego konkretnego nie przekazuje. Oczywiście przyciąga rozmiarem, ale niewiele poza tym.

Gdyby billboard zawisł na murach w momencie, gdy sklep podjął decyzję o stworzeniu stoiska w kształcie wyspy (np. w okresie wakacyjnym w Mielnie), byłby to super pomysł. A tak mamy do czynienia z czymś, co raczej przypomina działanie formalne, a nie reklamę. 

Spot z wadą wymowy

Z okazji zbliżającej się setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości Instytut Pamięci Narodowej przygotował specjalny, okolicznościowy spot. Nosi on tytuł: Wywalczona. Niepodległa. Polska:


Materiał jest spójny, dobrze zrobiony. Jego bazą są niezłe zdjęcia i montaż. Gdyby szukać inspiracji dla niektórych ujęć, pewnie można byłoby wskazać na film 300 Zacka Snydera.

Niestety udany efekt wizualny psuje głos lektora, osoby z ewidentną wadą wymowy. Biorąc pod uwagę istotność komunikatu rzecz wydaje się absolutnie niezrozumiała. 

PS Swego czasu Raiffeisen Polbank postawił w swojej kampanii na Ekskluzywnego Menela – blogera modowego. Niestety w spocie z jego udziałem także słychać było wadę wymowy influencera.





W znacznym stopniu utrudniało to odbiór reklamy, wymuszając skupienie uwagi na poszczególnych wyrazach, a nie na przekazie.